Wspólne dzieci małżonków mogą być wplątane w rozwód na różne sposoby. Po pierwsze zdarzają się sytuacje, gdy rodzic dążąc do wyperswadowania swoich racji (np. co do orzeczenia o winie w rozkładzie pożycia) zaczyna ograniczać małżonkowi kontakty z synem lub córką. Po drugie pojawiają się przypadki, w których odpowiedzią na wniosek o uregulowanie na czas procesu kontaktów z dzieckiem jest wniosek o podwyższenie zabezpieczenia alimentacyjnego. Wreszcie po trzecie, mają miejsce takie stany faktyczne, w których jeden z małżonków chcąc uzyskać władzę rodzicielską nad dzieckiem (to potocznie – w języku prawniczym mówi się o pieczy nad dzieckiem) wytacza ciężkie działa, pod postacią zarzutów dotyczących nigdy nie zaistniałych czynów, które ocierają się o typy przestępstw z art. 197 i n. k.k.
A więc jak używać przedstawionych w powyższym (oraz wielu innych możliwych) wariantów manipulowania sprawą przy udziale dziecka?
NIE UŻYWAĆ.
Naiwny jest ten, kto myśli, że osoby siedzące po drugiej stronie ławy sędziowskiej nie zauważą zagrywek stron postępowania, które prowadzą. Szczęściem tego, kto takowe stosuje, jest jedynie uzyskanie dezaprobaty na tego typu zachowania. Sprawiedliwością w skrajnych przypadkach nazwałbym bowiem dopiero podjęcie przez sąd stosownej interwencji. A narzędzi w tym zakresie nie brakuje.
Po pierwsze sąd rozwodowy posiada cały wachlarz uprawnień pozwalających na kontrolę i ograniczenie uprawnień rodzicielskich wobec dziecka. Zgodnie z art. 109 § 1 k.r.o. jeżeli dobro dziecka jest zagrożone, sąd opiekuńczy wyda odpowiednie zarządzenia. Przykładowo sąd posiada kompetencję do poddania wykonywania władzy rodzicielskiej stałemu nadzorowi kuratora sądowego. Podobnie w myśl art. 1132 § 1 k.r.o. interwencja w uprawnienia rodzicielskie już w czasie trwania postępowania jest możliwa w zakresie kontaktów. W tym przypadku w mojej ocenie najczęściej stosowanym instrumentem jest zezwolenia na odbywanie spotkań tylko w obecności drugiego z rodziców albo opiekuna, kuratora sądowego lub innej osoby wskazanej przez sąd.
Po drugie sąd rozwodowy nie powinien pozostawać obojętny na dostrzeżoną w procesie rozwodowym fałszywość zeznań świadków. W tym przypadku należałoby oczekiwać automatyzmu w zawiadamianiu organów ścigania na takim poziomie, na jakim automatyczne są pouczenia o treści art. 233 k.k. Przypominam, że zgodnie z § 1 tego przepisu: kto, składając zeznanie mające służyć za dowód w postępowaniu sądowym lub w innym postępowaniu prowadzonym na podstawie ustawy, zeznaje nieprawdę lub zataja prawdę, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8.
Po trzecie wykryte zagrywki stron powinny stanowić jeden z argumentów przy dokonywaniu swobodnej oceny dowodów. Zapewne bowiem każdy zgodzi się z tezą, że wiarygodność osoby, która korzysta z dziecka jako karty przetargowej w czasie rozwodu, powinna zostać uznana za skrajnie niską.